Alicja Dyspraktyka

Alicja Defratyka, kolejne (po zapomnianym już, szczęśliwie, Ryśku Petru) wcielenie Leszka Balcerowicza, napisała felieton. Felieton jest w Wyborczej, której kiedyś nie było wszystko jedno, ale potem okazało się, że jest im absolutnie obojętne.

Poczytaj mi mamo

Alicja Defratyka czyta, czym dzieli się z nami poprzez portal bankier.pl (o, takie czyta), jak się okazuje – bez zrozumienia. Niby poleca Factfulness. Dlaczego świat jest lepszy, niż myślimy, czyli jak stereotypy zastąpić realną wiedzą ale w praktyce zastępowanie stereotypów wiedzą idzie jej z takimi samymi sukcesami, jak walka z wyobrażonymi zastępami botów i trolli powołanych wspólnie przez PIS i Partię Razem do dyskredytowania jej na twitterze (tu pozdrowienia dla mojego serdecznego współtwitterowicza od #zupadnia).

Dziś mijają dwa tygodnie od śmierci Barbary Ehrenreich. Nie wiecie kto to? Bardzo niedobrze. Barbara Ehrenreich 22 lata temu napisała absolutnie fantastyczny reportaż wcieleniowy, w którym – chowając całe swoje upper-classowe doświadczenie, pozycję i edukację – po prostu poszła do tzw. prostych prac, i przez ~2 lata próbowała za nie przeżyć. Jak jej szło? Chujowo:

When someone works for less pay than she can live on … she has made a great sacrifice for you … The „working poor” … are in fact the major philanthropists of our society. They neglect their own children so that the children of others will be cared for; they live in substandard housing so that other homes will be shiny and perfect; they endure privation so that inflation will be low and stock prices high. To be a member of the working poor is to be an anonymous donor, a nameless benefactor, to everyone.

Nickel and Dimed jest o tym, o czym piszę tu na blogasku od lat – że cała masa pracy po prostu nie jest w stanie odnowić zasobów, które człowiek poświęca na jej wykonanie (mam nadzieję, że to zdanie jest dostatecznie zrozumiałe dla polskich ekonomistów, którzy, nie czarujmy się, nie są najostrzejszymi szpadlami w szopie).

W Polsce wygląda to tak samo, choć oczywiście poprawiło nam się dzięki temu, że mieliśmy z jednej strony fantastyczny boom gospodarczy (napędzany nic nie wartą złotówką), z drugiej dyskonty (które radośnie zabiły hipermarkety, nie płakałem po Tesco) skumały, że gigantyczna rotacja pracowników, tak typowa dla hipermarketów w zerosach i wczesnych 10’sach – bardziej kosztuje, niż przynosi oszczędności; do tego dostaliśmy 500 plus, i kobiety, wykorzystywane w pracy, regularnie niedopłacane, mogły się zająć absolutnie czymkolwiek innym, byleby nie łazić do roboty, w której spalały więcej, niż był w stanie sobie odtworzyć za te absolutnie obraźliwe wynagrodzenia. [tak, mam uwagi do 500 plus, ale nie chce mi się o nich teraz]. No i oczywiście znormalizowała nam się bieda. Stać dziś biedę na więcej, więc nie odstaje estetycznie tak bardzo, jak jeszcze 15 lat temu, przez co wydaje nam się, że jest jej mniej niż w rzeczywistości. A rzeczywistość jest taka, że utrzymanie rodziny + konieczność wynajęcia mieszkania, żeby rodzina miała gdzie mieszkać, kiedy próbują zebrać hajsy na kupno drożejących i drożejących mieszkań, a potem kredyt i tak pod sufit, wszystko to wiemy.

Szalone liczby

Ktoś, kto systematycznie oszczędza przy małych zarobkach nawet 50 zł miesięcznie, z czasem zacznie oszczędzać więcej, gdy zacznie więcej zarabiać.

Jakbym nie próbował liczyć (czy w pamięci, co jest problematyczne, bo nie umiem liczyć, czy na kalkulatorze), wychodzi mi, że 50 zeta miesięcznie oszczędności to 600 złotych. 12 x 50 -> 10 x 50 + 2 x 50 -> 500 + 50 + 50 -> 600, inaczej być nie chce.

Oszczędny panel

Na początku pierwszego lockdownu w kwietniu 2020 r. zrealizowałam badanie na panelu Ariadna w ramach projektu ciekaweliczby.pl, by sprawdzić, jak długo Polacy byliby w stanie się utrzymać wyłącznie ze swoich oszczędności, gdyby stracili wszystkie źródła dochodów.

Aż strach pomyśleć, co tam wyszło, no ale kontynuujmy:

Co piąty Polak zadeklarował, że w takiej sytuacji pieniędzy wystarczyłoby mu tylko na 1 tydzień

Miesiąc składa się z czterech tygodni, jeśli dobrze pamiętam, co daje nam zawrotną sumę 2400 złotych, czyli jakieś pisiont zeta powyżej minimalnej krajowej netto.
PATRZ ALICJO, co piąty polak zarabiający minimalną krajową słucha twoich rad i oszczędza pięćdziesiąt złotych miesięcznie, co pozwala mu na przeżycie z oszczędności… tygodnia.

Mistrzostwa powiatu w zaciskaniu pasa

Jeśli kogoś stać i potrafi zarządzać swoimi pieniędzmi, to może kontynuować swoje zakupy. Ale jeśli komuś brakuje tych 200 zł miesięcznie, by zapłacić np. wyższy czynsz lub chciałby zbudować sobie taką poduszkę bezpieczeństwa, to warto sprawdzić, jakie wydatki może ograniczyć.  

Nadal nic się nie zmieniło, i nadal nie umiem liczyć, ale załóżmy, że komuś, kto oszczędzał 50 zł miesięcznie wydatki na utrzymanie wzrosły o 200 zł miesięcznie:

50 * 12 = 600

200 * 12 = 2400

600 – 2400 = -1800

Tym niezaradnym, rozrzucającym pieniądze na ważne tutaj:

zjawisko tzw. efektu latte

Alicja Defratyka, praktyczka oszczędzania na bataonikach, kawie i kanapkach zaleca, jak już wiemy:

oszczędzać więcej, gdy zacznie więcej zarabiać

[czytać koniecznie głosem Stanisławy Celińskiej, śpiewającej uśmiechnij się, jutro będzie lepiej]

Wszyscy kochamy i szanujemy rady pt. jak jesteś gruby to schudnij, jak jesteś niski to urośnij, jak jesteś smutny to idź pobiegaj. Przydatne są jak świni siodło.

Nie stać nas na marnowanie

czasu na słuchanie ludzi, którzy z własnych danych, z czystych liczb, z czegoś, co maj wprost pod swoim nosem nie potrafią wyciągnąć oczywistych i poprawnych wniosków.

Nie stać nas na dawanie miejsca w prasie ludziom, którzy opowiadają takie koszmarne bzdury o tym, jak jedzą polacy:

Można przecież planować posiłki, by nie gotować zbyt dużych dań, które później lądują w koszu, czy nie kupować na zapas owoców i warzyw, których nie zdążymy zjeść, zanim się zepsują.

Sugerowanie, że ludzie mogą sobie pozwolić na luksus wywalania jedzenia w stylu: nie zjadłem dziś zupy, to ją wyleję, albo schaboszczaka nie dokończyłem to bęc do śmieci – jest po prostu obrzydliwie obraźliwe.

Liczby nie kłamią

Nie wiem czy może być coś bardziej obraźliwego dla ekonomistki i praktyczki obrabiania danych, niż wskazanie, że jej własne dane mówią zupełnie inne rzeczy, niż nam próbuje przedstawić.

Ale wiem, że magisterkę u Balcerowicza mógłby obronić ktoś kto nie odróżnia winien od ma.

Przychodzę odnotować

z kalendarium sukcesów spuczesnego kapitalizu:

1. musk się wyjebał na głupi ryj próbując kupić sb chujowy serwis do pisania głupot

2. kryptostuleje wreszcie sobie pospierdalają od blokczeju, i będzie można tam zacząć sensowny dewelopment

3. złotówka dalej jest guwnowarta

Prawo polskie odwrotne

Prawnicy lubią powtarzać, że problem z prawem jest taki, że prawo uchwalają politycy. Tak się składa, że odkąd politycy, którzy na to prawo mają najwięcej wpływu to, hej, zgadliście, prawnicy. Prawnicy, którzy weszli tam na plecach swoich kolegów i koleżanek, reprezentujących majestat, powagę i w ogóle całą tę Rzeczpospolitą.

Jeśli zastanawiacie się, dlaczego postulaty wjechania w system prawa w polsce były tak nośne, i dlaczego znajdowały tylu zwolenników? Przez kompletne odspawanie od rzeczywistości.

Zobaczcie, laska tupie nogą jakby miała 13 lat i, jak to osoby które w pracy powołują się na życiowe doświadczenie, nie jest w stanie nawet trafić w guzik z napisem „zablokuj”. Ale galopujący infantylizm to nie jest jej jedyny problem, bo uważa, że praktyczna realizacja idei że jednak trzeba udowodnić winę polega na tym, że trzeba udowodnić niewinność.

Ola, to nie jest krzywdzące, jesteś po prostu durna.

Lud wolontarystycznie narcystyczny miast śląskich* udających wsie na podlasiu

*tak, wiem, to jura (ale zagłymbie, bo przecież skecz się dzieje nigdzie, czyli w Polsce).

Jeśli chcesz się dowiedzieć od kogoś co faktycznie myśli o pracy i ludziach pracy – zapytaj go o stosunek do sprzątania. I nie mówię tu o myciu okien dla Jezuska, a o, teraz osoby patriarchalne niech się chyco za cyce, płaceniu (fuj) obcym (obcy-wróg) ludziom (chyba że są pedałami, czarnymi co biała pani nie ma życzenie sb klękać przed czy żydami, to wtedy osoby są mniej ludzkie) za pracę.

Polegającą na sprzątaniu.

Jak ktoś się pracą brzydzi, a sprzątanie w szczególności uznaje za coś, co jest tak nisko w hierarchii rzeczy do zrobienia, to będzie pierdolił, że zatrudnianie osoby sprzątającej w domu to peak libkizm i w ogóle spychanie najgorszych prac na bogu ducha winny wyobrażony lud, który gdyby nie spisek. Że leniwe chuje z pozycji swojego przywileju prześladują ten lud boży, co ich ruscy i niemcy jebią przez wieki, zmuszając do pracy za 100 zł za godzinę (bez kosztów dojazdu). Doprawdy koszmar.

No i w tej narracji odklejonych, zdrowych, bezdzietnych, mających pracę, od której nie padają na cyce, więc mają i siłę i czas – sprzątanie to wysługiwanie się drugim człowiekiem do robienia rzeczy, które powinno się robić samemu. Bo przecież gardzimy pracą osób sprzątających, bo to takie uwłaczające myć cudzy kibel.

Gówno prawda

Wiecie kochani kto potrzebuje sprzątania i pracy osób sprzątających? Tak ogólnie to my wszyscy, zaroślibyśmy oczywiście syfem po same cyce po dwóch tygodniach, kiedy nasze biura przestałyby być sprzątane, a w sklepach jebałoby jak małpie z ucha. A publiczne toalety? Och joj.

Ładnie i łatwo jest stworzyć opowieść o odklejonych libkach, którzy z lenistwa zatrudniają osoby do sprzątania. A wiecie kto jeszcze korzysta z usług sprzątania?

Ludzie z adhd, kiedy dochodzą do momentu, w którym nie są w stanie ogarnąć bałaganu, nie wiedzą w co mają włożyć ręce. Osoby z depresją, które nie mają literalnie siły. Albo jak ktoś ma choroby nadgarstków, albo reumatoidalne zapalenie stawów. Albo jak nie są w pełni sprawni. Zamawiają sprzątanie osoby starsze, z nowotworami. Matki samotnie wychowujące dzieci. Ludzie wychodzący z alkoholizmu. Osoby w żałobie. Wielodzietne rodziny, które po prostu nie są fizycznie w stanie zorganizować sprzątania. Ludzie co jeżdżą w karetkach i po powrocie do domu padają na twarz. Pielęgniarki.

Ludzie korzystają z usług sprzątających, płacąc za nie uczciwe pieniądze.

Ale wiadomo, ludzie którzy wolontarystycznie wspierają alkoholików w piciu, zdrowi, bezdzietni, młodzi, sprawni DINK-owie z klasy średniej – tylko po to, żeby się odróżnić od innych młodych, zdrowych bezdzietnych, sprawnych DINK-ów z klasy średniej będzie opowiadało brednie, że praca osób sprzątających uwłacza osobom sprzątającym. Co o tym myślę – macie w nagłówku.

PS. Osoby współuzależnione nie powinny pracować z osobami uzależnionymi, jeśli nie przejdą wcześniej terapii i nie są pod superwizją.

Ustalmy coś

Narcystyczna zjebka z Zawiercia, która po równo gardzi wszystkimi (powtarzam się, tak właśnie robią narcyzi), wice Elżbieta Gawin, nawet z ryja podobne, traktująca biednych jak Elmirka animki

Ilustracja
Obrazek poglądowy

łże o problemach na rynku pracy w Zawierciu, bo łganie jest domeną narcystycznych zjebów. Czemu to robi? Żeby móc z pozycji swojej moralnej wyższości gardzić całą resztą ludzi, co w jej ocenie są nad nią (a nie powinni, bo przecież żaden narcystyczny zjeb nie może sobie pozwolić, żeby ktokolwiek był nad nim). I nie, nie próbujcie jej tłumaczyć domniemanym FAS. To zawierciańsko-myszkowska NSDAPISTKA. Bezrobocie w zawierciu to 5.8%, do Warszawy jedzie się 1:47 (i to w pendolino, a nie że trzeba popierdalać pekaesem ze wsi), do Katowic, Dąbrowy Górniczej, Częstochowy, literalnie jakiegokolwiek miejsca w okolicy: w granicach 40 minut do 1:20 pociągiem, a samochodem (po całkiem niezłych drogach dozwalających na jazdę z prędkością do 120 kmh) nawet krócej.

Ale będziecie wierzyć tej zapowietrzonej szmaciurze, bo, podobnie jak ona, w dupie byliście, chuj (20 cm, ale cienki, redaktorze Dobski) widzieliście, nie rozumiecie Śląska i Zagłębia, więc łykacie pierdololo kompletnej kretynki, przemocowej homofobki, rasistki (aj, to klękanie obraźliwe dla białych) i co tam jeszcze sobie uznacie za wychodzące z jej zachowania.

Cóż, niczego lepszego się po was nie spodziewam.

Święty Gowinie od depresji leczonej szpitalnie, módl się za nami

którzy nie jesteśmy rządowymi spierdolinami moralnymi, którzy za lek opracowany w 1967 płacimy 249 zeta za opakowanie, bo polska tak świetnie radzi sobie z zapewnieniem opieki psychiatrycznej konserwatywnym chujkom, a całą reszte ma w dupie. Powtórzę raz jeszcze. Jarosław Gowin powinien dostać taką opiekę medyczną jak jakiś nastoletni pedał z Wąbrzeźna albo innej bruzdy w ziemi. Czyli powinien w przeciągu 5 lat, w obliczu braku jakichkolwiek szans na poprawę swojego zdrowia i na samodzielne życie – no co się robi, wszyscy wiecie, wszyscy macie na to wyjebane, ale będziecie się nad tym prostakiem roztkliwiać, że nie żartujmy z depresji. Żartujmy. To wielu z nas, w depresji, trzyma przy życiu, kiedy nie stać nas na ~200 zł za wizytę u szrinka i parę stów za (dla odmiany działające, więc nierefundowane) leki.

W sumie słusznie uznał TK że prawa człowieka nie są zgodne z polską konstytucją. Nie były zgodne za intelektualnego żula Rzeplińskiego – nie są zgodne dziś, i nigdy nie będą. Co zawdzięczamy właśnie wam.

Gońcie się, chuje.

Depresja Gowina

PSA depresja gowina to nie jest moja depresja, to nie jest twoja depresja, a juz na bank nie jest depresja wykluczonych, wiec skonczcie litowac sie nad tym skurwysynem

Wołacz

W naszych fapcyrklowych kręgach Adaś był nazywany czasem Adaś nie pierdol.

Nie byliśmy nigdy deliaktni, lubimy udawaną szorstkość, która pięknie napędza nam flejmy, które z zewnątrz mogą wyglądać jak konflikty, ale są w zasadzie uroczym przekomarzaniem.

Spędziliśmy w tych internetach ze sobą lata albo i dekadę z hakiem. Byliśmy dla siebie rozrywką, ucieczką, drugim, a czasem i pierwszym domem w chwilach absolutnych fakapów, które były naszym udziałem.

Mieliśmy Adasia, który w tym wszystkim, z naszych zupełnie odczapistych relacji – robił literaturę. Piękne małe formy, w których nasz kontekst dostawał magii, walidacji i prawdy. Te prawdy, zmyślane, na użytek czystej radości były niezwykłe. Odnajdowaliśmy się w nich i cieszyliśmy się, że mamy swoje miejsce w realizmie, który przekracza granicę tymczasowości i reaktywności. Lepszej implementacji realizmu magicznego nie znajdziemy.

Dlatego ostatnie co mam do powiedzenia, to Adaś, nie pierdol. Lepszego realizmu magicznego nie znajdziemy.

Będzie nam ciebie ogromnie brakowało.

Puder cywilizacji zachodniej

Żyjemy w stanach lękowych, mam o tym notkę. Polska to Stany Zjednoczone Stanów Lękowych, zawsze tym były. I nikt z nas tego nie zmieni.

Ale żyjemy też w kulcie cargo. Dla większości, która się identyfikuje jako liberałowie, choć wcale nimi nie są, wartości i kultura cywilizacji zachodniej to tylko dekoracje. Stąd powstało określenie: libek. O tym, że liberalizm po polsku to w ogóle nie jest liberalizm, tylko konserwa – też mam notkę.

Lubię obserwować, jak z ludzi wychodzi to, czego wcale powiedzieć nie chcą. Taka jest przecież pierwotna definicja trollingu – sprawić, żeby druga strona (dla libków uproszczę, to jest to, co rozumiecie pod pojęciem oponent) przestała udawać.

I zupełnie przypadkiem stało się to dziś. Mój serdeczny współtwiterowicz oberwał takim oto oskarżeniem:

Dobrze, już dobrze, ale co tak zesłościło borsuka: Pan Żółty, zupełnie niewinnie napisał: „albo kiedy randomowy gej z którym pijesz piwo spontanicznie używa słowa „libki” i jest z automatu +10 do sympatii”.

No dobra. Czy ja mam jaja, czy jest na sali osoba kompetenta (osoba prawna, osoba fizyczna, osoba towarzysząca, osoba specjalna, widzicie, ten język neutralny jest z nami od tak dawna, że jest aż przezroczysty), żeby to stwierdzić.

Jest taka zasada, że nawet jak mówią o tobie źle, byleby nazwiska nie przekręcali.

Zaczynam się czuć jak ciekawostka anatomiczna, bo być może jestem pierwszą na ziemi pizdą z jajami. Oczywiście doceniam opinię, że jestem błyskotliwy.

W sensie co mam ci powiedzieć. Że smutno wygląda, jak dorosły człowiek wpada w histerię, bo ktoś parę linijek wcześniej uznał, że ma prawo do pozytywnej oceny kogoś, kto używa słowa „libek”?

Potem się libki dziwią, że się z nich śmiejemy.